W życiu wiele rzeczy wychodzi mi całkiem nieźle.
Wiem, nie brzmi to zbyt skromnie, ale wcale nie zamierzam być tu poprawna politycznie 😉
Nieźle gotuję, mam cudowne dzieciaki, jestem całkiem fajną mamą, żyję jak chcę, realizuję swoje pasje…..
Ale jest jedna rzecz, którą przez moje dotychczasowe życie, opanowałam faktycznie do perfekcji. Tą rzeczą jest PODNOSZENIE SIĘ PO UPADKU.
Tak, moje życie nie było, ani nie jest usłane różami. Za mną masę przykrych doświadczeń, kłopotów osobistych, finansowych, które w danej chwili wydawały się nie mieć rozwiązania. Ja jednak nigdy się nie poddaję.
Wciąż bywa tak, że gdy wydaje się , że już teraz droga do sukcesu będzie prosta i przyjemna, nagle pojawia się jakiś zakręt, czy rzucona pod nogi kłoda.
Mam jednak pewną filozofię, której trzymam się odkąd pamiętam.
Uważam, że jesteśmy na tym świecie po to, by się czegoś nauczyć, odrobić powierzone nam z góry lekcje.
Dlatego, kiedy upadam zawsze wstaję, kiedy widzę kłodę próbuję przez nią przeskoczyć. Nie biorę innej opcji, ani możliwości. Czasem gdy upadam, pozwalam sobie chwilę poleżeć, po to by popatrzeć w niebo, nabrać siły i zmienić perspektywę. Ale tylko chwilę. Wstając uczę się pokory i cierpliwości.
I to jest właśnie moje życie, które kocham, z którego jestem dumna i którego nie zamieniłabym na żadne inne! 🙂
A na koniec dodam, że w tym moim życiu towarzyszką jest mi wiara w MIŁOŚĆ, ODWAGĘ , DZIAŁANIE oraz pełne zaufanie do siebie.
Upadam siedem razy, powstaje osiem…. krocząc z uniesiona głową po swoje marzenia na swój kobiecy biegun.