Nie będzie to historia rodem z Hoolywood, ani nawet z brazylijskiej telenoweli, ale mam nadzieję, że nie będziecie ziewać z nudy. Chciałabym podzielić się z Wami opowieścią o… SOBIE. Mam na imię Zdzisława, dla przyjaciół Dzinka albo babcia. Tak, jestem babcią, co wcale nie jest zadziwiające, bo urodziłam się w (podobno) deszczowy i paskudny wrześniowy poranek 1944 roku. Nie będę dzielić się całym swoim życiem, chyba, że wpadniecie na kawusię i Kasztanki, ale chcę Wam powiedzieć, że NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO NA SPEŁNIANIE MARZEŃ! I jeszcze 6 lat temu wcale tak nie sądziłam. Dorosłe dzieci, pięcioro wnucząt, maleńkie mieszkanko w bloku, skrzętnie liczona każda złotówka i choroby związane z wiekiem wchodzące przez zakluczone na dwa zamki drzwi. I wtedy mój najstarszy wnuk, Bartek, poznał Sandrę. Sam zmienił się niezwykle, dorósł, ale Sandra zmieniła też mnie. Po wielu wspólnych wieczorkach uświadomiła mi, że przecież nie jestem wcale za stara, za stara na rower, smartfon, internet, podróże, po prostu na to, by marzyć! Po wielu godzinach nauczana przez wnuki opanowałam obsługę smartfona. Później był laptop i cała otchłań cudownego internetu. A teraz z wnukami na obiadki i słodkie spotkania umawiam się przez Facebooka. Jestem też babcią 403 osóbek na Instagramie, a selfie nie ma przede mną tajemnic. Jestem z siebie dumna i teraz sama uczę i namawiam koleżanki. Spełniłam także swoje największe marzenie i zamiast nowego telewizora, na który odkładałam 4 lata, by oglądać seriale na wielkim ekranie, pojechałam na pierwsze w życiu zagraniczne wakacje i to SAMOLOTEM!!! Towarzyszyła mi Sandra i Bartek. Byliśmy na Krecie, Kochani, R A J ! A już sam lot to wielkie przeżycie… Dziś mam 73 lata i jestem SPEŁNIONA, ale… lista marzeń czeka na realizację!
Całuję słodko,
babcia Dzinka