Znam taką superkobietę, niby niska, niby drobna, niepozorna, ledwo po 30-tce, ale to, co zdążyła już zdziałać naprawdę zwala z nóg. Mowa tu o mojej znajomej, dla mnie prawdziwej współczesnej bohaterce. Na co dzień świetny optyk i optometrysta, kilka razy do roku wyrusza jednak z mężem starym kamperem w daleką podróż jako misjonarka – na Ukrainę, Mołdawię, Rumunię. Zatrzymuje się w najuboższych wioskach by pomagać, badać wzrok i podarować za darmo okulary tym, na których inni już dawno postawili krzyżyk – czy to Romowie, dzieciaki z najbiedniejszych rodzin czy staruszkowie, którzy marzą o tym, żeby móc jeszcze cokolwiek w życiu samodzielnie przeczytać. Dla nas w dzisiejszych czasach to może być dziwne czy nieprawdopodobne, ale dla tych ludzi otrzymanie nawet używanych okularów to prawdziwy skarb, dla ludzi, którzy żyją bez prądu i bieżącej wody, zakup okularów pozostaje poza ich możliwościami (sama służba zdrowia też pozostawia tam wiele do życzenia). Dla nich okulary to jak przywrócenie wzroku. Tak więc podczas misji, koleżanka od rana do nocy bada dziesiątki pacjentów i próbuje im pomóc najlepiej jak potrafi, czasem zamiast okularów jest to na przykład odetkanie ucha, zakup podstawowych leków czy… butów. Co najciekawsze, nikt „z góry” nie finansuje tych wyjazdów, po prostu jest taka obrotna i bezinteresowna. Pozostaje przy tym niesamowicie skromna. Babeczka, której siły i odwagi może pozazdrościć niejeden facet 🙂
Paulina Mieszczak